Nasza Historia

Prima aprilisowa historia

Prima – aprilis-owa historia.
Zdarzyło się to kilka lat temu na nocnej zmianie z 31.III/ 01.IV. Kolega dyżurny z sąsiedniego posterunku „zaniemógł” około 3 nad ranem. Jak się później okazało jego ”niemoc” związana była z napojami, które spożywał w trakcie pracy. Pociągi zostały zatrzymane pod semaforami wjazdowymi, które miał obsługiwać. Wraz z kolegą dyżurnym z posterunku sąsiadującego z „uspanym” z drugiej strony próbowaliśmy wszelkimi sposobami podjąć z nim kontakt – centralka, telefon bazowy, telefon dyspozytorski – dzwoniły non-stop – niestety jego „znużenie” było silniejsze. Po około 30 minutach postanowiliśmy wysłać na nastawnię dróżniczkę, z którą mieliśmy kontakt telefoniczny a która miała do przejścia około 150 m peronem niestety czujna dziewczyna odparła, że ona wie, jaki dzisiaj jest dzień (prima aprilis) i nie da się zrobić w konia. Nie pomogły tłumaczenia, żeby sama spróbowała podjąć kontakt telefoniczny, że może coś mu się stało i itp. Koleżanka uznała, że trójka dyżurnych chce jej zrobić kawał. No cóż trudno się dziwić dyżurni to wesołe chłopaki.
Finał sprawy był taki, że na „uśpionej” nastawni zjawiła się policja – naszego „wesołego” kolegę zwolniono z pracy a my smutni byliśmy dopiero na wypłatę, bo 100% „po złotówkach” nam zabrano – z powodu „braku wyczucia przez telefon nietrzeźwości współpracownika”. To dopiero była wesoła interpretacja dyrektora zakładu - choć grubo po prima aprilisie.

Maximus
 

« powrót drukuj powiadom znajomego